W mojej ocenie takimi błędami są klauzule nierównomiernie rozkładające ryzyka kontraktowe między stronami umowy. Mimo ostatnich zmian legislacyjnych wielu zamawiających nadal przygotowuje umowy w sposób pozornie wyrównujący te ryzyka. Przykładem takich działań mogą być klauzule waloryzacyjne, które często opierają się na nierealnych do osiągnięcia w obecnej sytuacji rynkowej wysokościach wskaźników inflacyjnych. Efektem takiej klauzuli jest nieraz ponoszenie pełnego ryzyka inflacyjnego przez wykonawcę.
Częstym błędem zamawiających jest także brak lub niepełna regulacja dotycząca sposobu rozliczenia robót nieujętych w projekcie lub zamiennych. Wykonawca nie jest w stanie ocenić ryzyka finansowego inwestycji, jeśli nie ma pewności, czy otrzyma wynagrodzenie za te roboty lub na jakiej podstawie zostanie ono obliczone. Ma to wpływ na jego decyzję o złożeniu oferty w postępowaniu.
Należy pamiętać, że w interesie inwestora powinno być pozyskanie jak największej liczby ofert od profesjonalnych uczestników rynku. Umowa, która „zabezpiecza” interesy zamawiającego przez przeniesienie większości ryzyk na wykonawcę, jest tylko pozornie korzystnym dla niego rozwiązaniem. W efekcie bowiem wykonawcy, którzy prawidłowo analizują ryzyka kontraktowe, nie będą zainteresowani takim zamówieniem. Często kończy się to podpisaniem umowy z wykonawcą, który na etapie realizacji zamówienia będzie wywierał na zamawiającego presję zmiany umowy w celu „następczego” wyeliminowania błędów popełnionych w momencie tworzenia wzorca umownego. Wówczas jednak zamawiający będzie zmuszony albo ponieść ryzyko odpowiedzialności za naruszenie przepisów pzp dotyczących zasad zmian umowy o zamówienie publiczne, albo zarządzać sporem kontraktowym z wykonawcą, który może zakłócić sprawną i terminową realizację inwestycji.